Nazywam się Bogusław i chcę podzielić się z Wami moimi przeżyciami.
Moja historia z rakiem w roli głównej, która przewróciła życie o 180 stopni.
Zacznijmy od wyglądu i samopoczucia, jak to się zaczęło? Waga w maju 2018 roku, to 107 kg - kawał chłopa, brzuszek, okrągła buzia, taki sobie misiu. Nic nie wskazywało na na jakąkolwiek chorobę. Pierwsze objawy choroby pojawiły się w sierpniu 2018 r.

Szykowaliśmy się z żoną na wymarzone wczasy na Majorce. Wieczorami zacząłem czuć swędzenie skóry najczęściej na brzuchu, drapałem się i po chwili przechodziło. Jadłem jeszcze wszystko i w ilościach, które zapewniały sytość w żołądku. Ważyłem wtedy 100 kg i to był drugi sygnał, że coś się dzieje. Waga spadła, ale nawet się cieszyłem, bo przecież leciałem na urlop na słoneczną plażę. Pełen wigoru 15.sierpnia pojechaliśmy na lotnisko skąd polecieliśmy na wakacje. W Polsce było w ten dzień chłodno, na Majorce, w Palma de Mallorca byliśmy w nocy około 23.00 ubraliśmy się w letnie ubrania, było przyjemnie. Zachłyśnięty czymś pięknym , pogodą, palmami i inną roślinnością wyspy, nawet nie myślałem , że rośnie w moim brzuchu zabójca, który może zrujnować mi życie, moje plany, marzenia. W hotelu wieczorami swędzenie się nasilało, nie spałem w nocy, budziłem się o 2,3 godzinie, nie wiedziałem co robić. Dobrym sposobem na świąd już na całym ciele była nocna kąpiel w ciepłej wodzie. Po kąpieli spałem już do rana. To był mój sposób na tę dolegliwość. Przez pierwsze 3-4 dni zajadałem się pysznym i innym niż zwykle jedzeniem. Próbowałem wszystkiego: owoce morze, ciasta, owoce, zupki, mięsa, wędliny itp.W dzień korzystaliśmy ze słońca i kąpieli w Morzu Śródziemnym oraz basenach przyhotelowych. Zwiedzaliśmy wyspę i jej atrakcje, ale swędzenie się nasilało występowało nawet w dzień, zwłaszcza na dłoniach i stopach. Nie miałem leku na tę dolegliwość i nikt nawet nie mógł mi pomóc, bo nie wiedział jak, lekarze też byli bezradni.
Po czterech dniach pobytu jedzenie przestało mi smakować wszystko miało taki sam smak. Zacząłem negatywnie reagować na zapachy, wszystko mi śmierdziało. Na wycieczkach czułem lekkie zmęczenie. Wczasy dobiegały końca, a ja myślałem, że strułem się jedzeniem albo drinkami, które nam podawali. Wróciliśmy do domu i apetyt wrócił, ale swędzenie zostało. Nawet nie myślałem o wizycie u lekarza, bo ogólnie czułem się dobrze. Jeszcze w październiku 2018 r. nawet przez myśl mi nie przeszło, że mogę być chory, tak chory. Jadłem wszystko, golonki, tatary, mięso ,ziemniaki, smażone i gotowane.
Symptomy, które zmusiły mnie (dały sygnał) do wizyty u lekarza. We wrześniu zauważyłem, że waga nadal mi spada, ale myślałem, że to efekt basenu, sauny, intensywnej pracy w ogródku. Nawet byłem zadowolony, bo było mi lżej cokolwiek robić i ubrania coraz lepiej na mnie leżały, ważyłem 96 kg, czyli 11 kg różnicy od maja.
17.11.2018r. waga spadła do 89 kg i wtedy już mnie to zaniepokoiło, do tego wszystkiego doszły kłopoty z poziomem cukru we krwi i złe samopoczucie, zmęczenie i chęć częstego snu. Po poradzie jednego z przyjaciół - który jest lekarzem zacząłem zażywać Hydroxyzinum VP 25mg co miało mi pomóc w dolegliwościach swędzenia skóry, które stało się uciążliwe i ciągłe. Po badaniach krwi 23.11.2018r wyszło, że bilirubina doszła do 2,8 co przekraczało normę, która wynosi 1,0. Okazało się, że swędzenie było spowodowane podwyższoną bilirubiną. Tabletkę Hydroxyzinum brałem codziennie przed snem. Przy następnym badaniu poziom bilirubiny spadł do1,8 ale całe ciało dalej swędziało. Nie było innego pomysłu na pozbycie się świądu.
BADANIA I USTALENIE DIAGNOZY
W dniu 23.11.2018r. poszedłem do szpitala w celu zbadania tych niepokojących symptomów, ale dalej nie docierało do mnie co mi jest. Podstawowym leczeniem było skierowane na zbadanie cukrzycy, ale przy okazji robiliśmy inne badania: morfologie, próby wątrobowe, markery nowotworowe. Pierwsze badania wykazały zmiany w wątrobie, być może trzustce, okazało się, że trzeba zrobić dodatkowe badania w celu postawienia diagnozy. Po kolejnych badaniach (tomografie) stało się niemal pewne, że zaatakował mnie paskudny rak trzustki z przerzutami na wątrobę (26.11.2018r)
Reakcji psychicznej i fizycznej na wyniki badań nie da się opisać, ale spróbuję. Szok, szok myśl o tym co mnie spotkało i co mnie czeka były straszne.... Nie mogłem pogodzić się z chorobą, która przerywała wszystkie moje plany, zastanawiałem się ile mi życia jeszcze zostało. Zacząłem porządkować sobie w głowie wszystkie sprawy, które muszę na szybko załatwić, aby zostawić po sobie wszystko poukładane. Aby rodzina nie miała problemu z prowadzeniem dalszych spraw związanych z domem, którymi do tej pory tylko ja się zajmowałem. Przepłakałem niejedną noc, nie mogąc pogodzić się z myślą o śmierci. Dużym wsparciem dla mnie była moja rodzina, żona robiła wszystko, abym nie myślał o śmierci tylko wziął się w garść i zaczął myśleć pozytywnie, że rak to nie wyrok, że można z nim żyć przez wiele lat, a nawet wygrać tę ciężką walkę. Pozostała rodzina mnie pocieszała utwierdzając mnie w tym, że warto walczyć i warto żyć. Dzieci wspierały mnie duchowo, rodzeństwo i mama finansowo, znajomi modlitwą. To wszystko dało mi siły do podjęcia rękawicy i walki o życie wszystkimi możliwymi sposobami, które są znane w medycynie oraz sposobach niekonwencjonalnych (leczenie ziołami i innymi specyfikami polecanymi przez różne osoby oraz wyczytane w internecie).
GRADACJA CZYNNOŚCI ZWIĄZANYCH Z WALKĄ Z NOWOTWOREM
Ustaliliśmy z żoną, że zaczynamy walczyć z rakiem. Ułożyliśmy sobie plan działania i tego się trzymaliśmy. Przy bardzo dużej pomocy naszych znajomych trafiliśmy do lekarzy z najwyższej półki. Pierwszym specjalistą był chirurg, specjalista od raka trzustki i wątroby Pan Profesor z kliniki Gliwickiej (10.12.2018r). Po wizycie u Profesora dowiedzieliśmy się, że guz na trzustce jest zbyt duży, niedostępny i nastąpiły przerzuty na wątrobę, czyli operacja nie wchodziła w grę. Rada lekarza to skontaktowanie się z lekarzem onkologiem, który ustali rodzaj leczenia w celu zmniejszenia guza i doprowadzenia do możliwości usunięcia operacyjnego. Polecił nam onkologa profesora w Warszawie, z którym udało się skontaktować i umówić na wizytę. U Pana chirurga z Gliwic także dowiedzieliśmy się o możliwości obniżenia bilirubiny poprzez wstawienie endoprotezy, która będzie pomagać w wydalaniu żółci z organizmu. Skierował nas także na biopsję (EUS) do Prudnika. Metoda bardzo przyjazna, mało inwazyjna, po zabiegu nic nie bolało (polecam). W dniu 15.12.2018r pojechaliśmy do Prudnika gdzie przyjąłem się na dwa dni do miejscowego szpitala. Na zabieg przyjechała Pani Doktor z Warszawy, która pobrała wycinek z trzustki do badania. Badania krwi zrobione w Prudniku pokazały, że bilirubina spadła do 1,6 co odczuwałem mniejszym swędzeniem ciała.