W poście pierwszym zamieściłam zdjęcie. To my, mój mąż i ja, wyjazd w góry początek listopada. Jeszcze nie wiemy, że jest chory, ale choroba już z nami jest. Wkradła się po cichutku i już nie da się wygonić.
Mąż postanowił ograniczyć jedzenie, zmodyfikować dietę, odchudzić się… I schudł.
W czasie około 2 miesięcy schudł jakieś 24 kg. Zaniepokoiło nas to. Nie głodził się, nie stosował drastycznych metod, więc dlaczego tak szybko stracił na wadze?! Zrobił się zmęczony i senny, nic go nie bolało, ale nie miał sił.
Czasem jak popracował w ogrodzie to bolał go kręgosłup w okolicy lędźwiowej. Zrobiłam poziom cukru: 180 (dużo). Postanowiłam pobrać krew na oznaczenie markerów nowotworowych. Machina ruszyła ca19-9: 337U/ml.
Szybka diagnostyka, TK (tomograf komputerowy- jamy brzusznej z kontrastem), MRI (rezonans magnetyczny) - dla dokładniejszej oceny wątroby. Z obrazu badań widoczne duże zmiany. Pojechaliśmy na konsultację do chirurga w Katowicach (ośrodek, w którym lekarze potrafią usunąć operacyjnie niejeden bardzo skomplikowany guz). Niestety, słyszę, że zmiana jest bardzo rozrośnięta, są nacieki na naczynia i nie można operować. Leczenie paliatywne...
Doktor podpowiada najbardziej bezpieczną metodę biopsji guza EUS w Prudniku. Pisze kilka słów do pani doktor z prośbą o diagnostykę nowotworu.
Łzy, po raz kolejny, czuje niemoc, w środku krzyczę NIE!!!
Nie wiem co robić.... Wracamy do domu. Mam mętlik w głowie.
Co teraz???
Czekamy do biopsji, czytamy „co w internecie piszą o takich przypadkach”… Później już nie czytamy… Mamy dość. Ale wszystko jeszcze przed nami. Budzę się rano i zastanawiam się czy to wszystko mi się śniło.
Mamy wynik, znamy rodzaj nowotworu - gruczolak Ductal Adenocarcinoma G2 postać złośliwa.
Pani profesor patomorfolog pociesza - wrażliwy na chemioterapie. Jestem wdzięczna za takie słowa.
Wybieramy szpital, rozpoczynamy chemioterapię. Przeraża mnie ta duża ilość ludzi chorujących na nowotwory. Młodsi i starsi.
Po pierwszej chemii mąż czuje się dobrze. Wracamy do domu, żeby wrócić za tydzień. Jeździmy 3x w miesiącu. Każdy kolejny wyjazd to droga przez mękę. Po kolejnych dawkach mąż czuje się gorzej. Każda kolejna dawka to większe spustoszenie w organizmie mojego męża. Jakby Tsunami przeszło przez niego i zniszczyło co się dało. Po trzech miesiącach TK jamy brzusznej z kontrastem. Guz troszeczkę się zmniejszył.

Jak rozumiem EUS w Prudniku u dr. Degowskiej zlecił prof. Lampe? Jaką chemioterapię przyjmuje mąż?
OdpowiedzUsuń